(...) A ty siej. A nuż coś
wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie -
zbieraj.
A ty czcij - co żyje
radośnie,
A ty szanuj to, co
umiera.
I pamiętaj - bo dana Ci
pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt
ci nie skłamie.
Fragment piosenki
„Niech” Jacka Kaczmarskiego
Moje
inspiracje
Muzyka i teksty Jacka Kaczmarskiego towarzyszyły mi odkąd pamiętam.
Początkowo wykorzystywałem je, rzec można tradycyjnie, grając na
gitarze. Przez wiele lat ćwiczyłem się w tej umiejętności i nie
spodziewałem się, że ów zachwyt twórczością
Kaczmarskiego
przerodzi się w coś więcej. Stało się jednak inaczej. W
zasadzie
nie pamiętam dokładnie kiedy zapadła we mnie decyzja o namalowaniu
pierwszego obrazu do jednej z piosenek Jacka Kaczmarskiego. Pamiętam
tylko, że było to dla mnie duże wyzwanie i chyba tylko dzięki Niemu
miałem dość odwagi żeby się z nim zmierzyć.
Moją opowieść trzeba jednak zacząć od początku. Obydwie moje pasje
czyli gra na gitarze i malarstwo pojawiły się w podobnym okresie mojego
życia. Przez lata nie potrafiłem jednak odnaleźć między nimi tej więzi,
która dziś wydaje mi się tak oczywista.
Pierwsze kroki w sztuce malarskiej czyniłem nieco na oślep. Najpierw
wzorując się na innych, często kopiując. Nastał jednak moment, w
którym zacząłem poszukiwać własnych rozwiązań. Początkowo
bardzo
nieśmiało czyniłem kroki w stronę oswobodzenia z przyjętej przez innych
malarzy perspektywy. Jednak coraz bardziej zaczynałem odczuwać ową
perspektywę jako „nie-moją”. Wydaje mi się, że
nigdy nie
osiągnąłbym mojego celu, a z pewnością nie stałoby się to tak szybko,
gdyby nie udział w zajęciach malarskich i plenerach prowadzonych przez
Jacka Bukowskiego. Mogę powiedzieć, że miałem duże szczęście spotykając
tego artystę, który pokazał mi drogę prowadzącą mnie w
rezultacie do tego, co mogę określić własnym stylem. Potrzebowałem
jednak jeszcze silnego bodźca, inspiracji, czegoś co wzbudzi moje
uczucia, emocje tak silnie, że pozwoli przelać je na płótno.
I
wówczas to niejako „naturalnie” zaczęły
powstawać
pierwsze prace do piosenek Kaczmarskiego. Bowiem muzyka towarzysząca mi
przez tyle lat wciąż była dla mnie i jest do dziś powodem wielu
wzruszeń. To chyba właśnie w tym kryje się tajemnica mojego
„wyzwolenia”. Było we mnie po prostu tyle
emocji, że
nie mogłem ich już dłużej powstrzymywać. Wyćwiczywszy odpowiednie
techniki po prostu musiałem zacząć przetwarzać uczucia w obrazy.
W rezultacie tego swoistego katharsis powstały już trzy cykle
obrazów. Pierwszy składa się z 17 prac. Zatytułowałem go
„Lot Ikara”. Opowieść o Ikarze zawarta w piosence o
tym
właśnie tytule jest dla mnie alegorią życia Kaczmarskiego,
który
mimo że odszedł zdążył spełnić moje marzenie. Tworząc ten cykl
wykorzystałem te z tekstów piosenek, które były
mi
najbardziej bliskie. Drugi cykl, który miałem
przyjemność zaprezentować szerszej publiczności po raz pierwszy w
kwietniu 2010 roku w galerii KADR prowadzonej przez Annę Sobol w
Warszawie, nosi tytuł „Rękopisy”. Genezą tego
dwunasto-obrazowego cyklu jest odkrycie na stronie internetowej
poświęconej twórczości Kaczmarskiego skanów Jego
rękopisów. Niezwykle poruszyła mnie możliwość przyjrzenia
się w
pewnym sensie procesowi powstawania piosenek barda. Tym razem, poza
emocjami płynącymi z samego obcowania z utworami, chciałem oddać na
obrazach „klimat” rękopisów. Stąd obrazy
zdają się
być zapiskami, z których można wyczytać te myśli i uczucia,
jakie pojawiały się na początku, kiedy stawałem przed gołym
płótnem aż po te, które wyzwalał we mnie końcowy
efekt
pracy.
Kolejny cykl zatytuowany "Ósmy Krąg" to inspiracje
piosenek J. Kaczmarskiego i Włodzimierza
Wysockiego, ale
tych piosenek, które były przekładem i wykonywane przez J.K.
Na
cykl składa się 19 prac.
Mimo, że w sumie stworzyłem już niemal 50 obrazów
inspirowanych
twórczością Kaczmarskiego, to wciąż jest ona dla mnie
natchnieniem. Nie można się bowiem zatrzymać, kiedy człowieka
przepełnia uczucie odwagi i samospełnienia: A ty siej. A nuż coś wyrośnie...
!
P.S.
Do każdej zamieszczonej pracy na www w rozdziale
"cykle" dołączony jest tekst wiersza,
oraz
nagranie piosenki w wykonaniu J. Kaczmarskiego i P. Gintrowskiego,
jako nieodłączne dopełnienie będące źródłem emocji
w
procesie tworzenia i końcowego odbioru.